We’ve updated our Terms of Use to reflect our new entity name and address. You can review the changes here.
We’ve updated our Terms of Use. You can review the changes here.

W Cienie

by Voidfire

supported by
/
  • Streaming + Download

    Includes unlimited streaming via the free Bandcamp app, plus high-quality download in MP3, FLAC and more.
    Purchasable with gift card

      €6 EUR  or more

     

  • Compact Disc (CD) + Digital Album

    Contains booklet with lyrics.

    Includes unlimited streaming of W Cienie via the free Bandcamp app, plus high-quality download in MP3, FLAC and more.
    ships out within 7 days
    Purchasable with gift card

      €6 EUR or more 

     

1.
Nadejście 07:21
Płomień stał się drzewem A czerwień hebanem… Gnijące gałęzie Przeistoczyły się W cudowny diament… Powrócił twórczy zew I jak rozgrzana stal Pali mnie Znów Widzę świat Świat który powstaje Z uścisku umysłu oraz duszy Świat, który stworzę Nowym stosem kart I przypieczętuję Jego bytność Najtrwalszym przymierzem Światła u boku ciemności Radości u boku strat – – Istotą wziętą z nicości Rajska bogini – feniks Spadła z gwiazd Tam gdzie leżał śniący paź… I wzięła go na grzbiet… Rzekła: „Pokażę ci kraj W którym Nadzieja to Liści stos A zmarli są Niby czara co Wylewa Słodki sok Tęsknot W uczucie Dawnych chwil” I pocałowała go A potem zabrała Do barwnych bram Niebiańskich gór Prowadząc przez Bezkres lat Kończąc Pierwszą pieśń…
2.
Niepewność 08:06
„Dokąd zabierasz mnie? Dokąd zabierasz mnie?” – – Spytał przerażony „Do wrót wszechświata Gdzie nawet chryzantemy upojone Trwają w marazmie” – – Koiła zmysły chłopca Pawim krzykiem… Nie znał innej sztuki Nad tak szpetny śpiew Który zasiał pęd Co pokonał wnet Trwogę i gniew W jego duszy… Dłoń ucałowała dłoń – Płonący ptak? – Teraz to cudowna kobieta Dokonał się akt… Idą razem w bezkresną dal… Wokół – bystra czerń otchłani Zaraz za nią wyspa Lazurowej trawy – – „Nieskończone, czyste myśli Oto, gdzie mogę cię poprowadzić, Lecz najpierw bądź mi wierny u szczytów piekielnej grani” Nie usłyszał ostatniej frazy – Zauroczony – – Poszedł za nią dalej… I powiodła pazia Nad przepaść ognistego stada, Tam krucze plemię Ma swojego pana, Tam na świat Wygląda cierpienie… A gdy spojrzał w dół Objął go trąd Ból przeszył umysł Przeszył ciało Zdejmując ubóstwienia Lekką klątwę – – Wtedy znów usłyszał Znikąd przywiane echem słowa „Bądź mi wierny u szczytów piekielnej grani” Czuję jak… Coś rozpala Wątły znak… – niepewność… Jednak… Piszę dalej… „Słodka iluzja Twa bezczelna gra Jak mogłaś mnie oszukać Jedna kraina – – Za tyle zła…” Płakał – łza toczyła łzę Które otarła Delikatna ręka Boskiej uwodzicielki Kruche palce oblały mu czoło „Już wylewasz smutki, żale? Nie buntuj się – – chodź dalej! A przełamiesz kajdany swoich granic” I nagle nad nimi rozkwitło Niebieskie słońce Uleczyło pazia Przydało nowych wdzięków bogini Później nastała szarość… I przed nimi wyrósł piękny labirynt – – Las Zniknęli w gąszczu krzewów… Dłoń coraz nie pewniej drga… Zatrzymałem pióro… Dlaczego ogarnia mnie Zwątpienia czar?
3.
Rozmycie 09:25
Umysł krzyczy... Lecz po myślach Zaginął ślad Coś jęczy w oddali – – Tam w mrokach Ktoś szamocze się! Dziwna łuna światła przebiega przez Ścieżki pokoju – – Nie! To suknia Blada i jasna Jak świat za dnia… Idzie ku mnie – – Ta postać… Znajomą ma twarz… Śpiewa coś – rozbrzmiewa żal… „Zgubiłam go… Zgubiłam chłopca… A mogliśmy mieć wszechświat… On i ja! – – Poniosłabym go Nicią swoich ran!” Kim ona jest? Ta postać znajoma Ma twarz… Jest taka jak… W wyobraźni ujrzałem…. „Piękna bogini, gdzie twój paź?” „Przeklęty twórco mój, Gdzie twoja jaźń?” Co mogło się stać? Tak szybko rozmyła się Granica… Rzeczywistość przekuta w sen – „Teraz to mistyczna gra Ostrza duszy… Czy słyszysz Jak umiera świat?” Pozwól mi chociaż milczeć… „Ty i ja… Straciliśmy nasze skarby…” Jak mogłem Tak szybko stracić… „Stracić pióro? Zapomnij już – – Nad nami rozkwita Tak piękny kruk…” Płaczesz a twoja twarz drży Niby liść Oblany przez słoneczny wiatr… Płaczesz, a twoje oczy Nie łzami wilżą gładki cień bytności Ze źrenic twych leje się Złota krew – czuję jak Żywioł ten chce Pożreć mnie… Tak słodko na ustach Smakuje śmiech Jakim przyoblekasz Chwilę tę… Zwątpiłem w wersy marzeń Które pisałem Lecz one… Rwą! Lecz one… „Czyż nie przyjemnie Szarpie cię ten ból? Oboje straciliśmy skarby – – Ty i ja… Fikcja i prawda – – Złączmy się – – Za nami jutro skończone – A przed – – Ukojenie wrzeszczy: Oddajcie sen!” Oddajcie „mnie”… Oddajcie… I oto bogini śpiewa, Śpiewa krzykiem: idź za mną! …O przeklęta! Co nie znasz imienia nocy i dnia, O przeklęta! Co nie znasz życia, boś z duszy mojej poczęta… Rwiesz mi dłonie, Rwiesz mi serce Rwiesz mi duszę, Zabierasz w ten zmierzch – tak czysty W ten ranek – tak plugawy I zatapiasz w wirze Szaleńczego tańca – ja w taniec z tobą Nie pozwalam… Nie… Nie pozwalam… Za późno już – postawiłem pierwszy krok Opuszczają mnie siły I tak trwam wraz z tobą, bez pojęcia Czy wyniszczasz mnie, Czy jesteś cudu opoką? Czy bawisz się ze mną, Czy mnie prowadzisz jak duchowy opiekun? Wiem dotąd jedno Jesteś niczym potłuczone szkło Tak pięknie błyszczysz, a godzisz ostrzem, Tak pięknie blaskiem mnie zbawiasz, A oddajesz brzaskom iluzji, Męczysz, chronisz, Zabijasz, tworzysz… Śnisz… Sen zstąpił na ciebie, Dalej! – Czas wyrwać się z tych łańcuchów, Lecz nie mogę… Nie chcę, a pragnę… Dalej w to życie obszyte Sukniami ciemności Dalej w to życie ukochane Przez pieszczoty porażki Dalej w to życie… Pod jarzmem twojego wzroku…
4.
Wrota 01:26
5.
Czy to ty mnie opuściłaś, cudowna… Czy ja odszedłem od ciebie, Próżno mi wiedzieć Tak oto wybija Godzina walki Na śmierć Z własnym dziełem Śmierć duszy Śmierć wnętrza Skrzyżuje ostrza niebytu Błyszczy już stal... Moje oczy… Krwawią, zmęczone Powidokiem boskiej woalki Źrenice – zdradzone… Dekorują ostatnie obrazy Gdzieś krótką chwilą obecna, nici Twej sukni zawodzą okrutnie – – A ja pragnę milczenia… Cisza! Przestańcie! …I ręka drży – lecz wkrótce potem Pierwsze słowa roztapia na strony Słowa podjudzone Ognistym tchnieniem Młodego jeszcze wspomnienia… Dokonało się… Odchodzę… W cienie zatracenia… I wyszli z leśnej gęstwiny, bogini rozpłakana, A paź ledwie żywy błądzi dłońmi w powietrzu – – Łunach przeznaczenia „Zabiłam – zabiłam chłopca, Nie ma już dlań ratunku Tylko ja mogłam wyrwać ten piękny kwiat, Ja! Ja... jestem jedyną bramą, Jedynym wersem wiodącym Do pieśni – jego życia zakończenia” – – Krzyczała, pogrążona W szaleńczo-gorzkich lamentach I z obłędem I z nienawiścią I z miłością Skórę rwie paziowi I rwie… I rwie… Czuję w sobie ten ból… Rąk – igieł stworzenia Jakby kaprysy własnej duszy Wiodły mnie w arkany Unicestwienia… Na śmierć z własnym dziełem… Śmierć duszy, śmierć wnętrza Nie mogę przegrać A jednak znów czuję Igłę i płomienie przeklęte W których się narodziła Pozostało się już tylko śmiać… Z ust mych dobywa się Rechot nie-istnienia Rechot wspaniale straceńczy Oznajmia cierpienie I szczęście, którego brak… Pióro uśmiechem tajemnym Zniewala mnie Zniewalam się
6.
Zniewala mnie… Najmniejszy wiatru zew I mgłą przyobleka W nie-śnie… Błękit oraz czerń – światłem Gdzie rozpoczyna się Dzień Przede mną – grób Kiedy zostałem wyrwany Z tych mrocznych ścian? Przede mną – nicości śpiew, Choć ciepło obejmuje czule skroń Nade mną – posąg anieli, Co uśmiecha się Dziwnie zropiałymi ustami… I słychać już Szept: „Więc jednak jesteś Tu leży chłopiec mój…” I dłonie jej przebijają Ciało me… „Przepadnij – pokochaj!” I w obrzydzeniu I w obłędzie Słowa te Jak tonie oceanu Dławią mnie… Znów Czuję chłód – – Pustka – pióro – ręka Dusza drży Paź leży nagi pośród gwiazd, Z księżyca wynurza się Ona… Dotyka ducha – chłopca… „Dlaczego zabiłaś mnie?” – – Krzyczy ten, stając się popiołem Tak jej palce w kruchą czerń Przeistaczają się… I stoi przede mną, na łące Nie-cudów Wrzeszcząc słodko z bólu, A grobu… Już nie ma… Grobu już nie ma Niedługo… Odejdę Odejdę niedługo W płomienie… „Jak wichry smutku Co pobudzają Kłosy doli Tak ja przeminę…” I walczy ze śmiercią W najpiękniejszych szatach – – Cudowna! Nie odchodź… Ani żyj… Tylko jeszcze Kilka chwil… Zmagaj się na moich oczach Z wężami końca I trucizną niebytu… To pragnienie schorowanej duszy Rodzi tchnienie, co jeszcze pobudza Moje serce… „Ty jesteś mi podobny… Tak, ty…” O tajemnicza… „Ty jesteś Mi podobny, W radości…” – – Ledwie rzekła, Rozerwana płomienistym wiatrem, Co rozniósł połowę Jej gnijącego ciała W darach do wszechświata… „Na daremnie patrzyłeś W mój blask…” Zniknęła w deszczu Własnych szczątków Jak ulewa płatków kwiatów… Ja… jej podobny? Paź – iluzją Ona – zgubą Cierpię tak, jak Bóg jest szczęśliwy – – sam w sobie i sam dla siebie…* *Quote from „Nieboska komedia” by Zygmunt Krasiński
7.
Oczyszczenie 04:10
Teraz widzę Kuszącą ślepotę bólu I siebie – drżącą ćmę Złaknioną tego fałszywego światła Jak słaby byłem, jak nikły, Jak nieświadomy… Pora wyjść Ku słońcu…

credits

released September 30, 2022

Jakub Zdzienicki - guitars and bass
Krzysztof 'Virian' Sobczak - vocals
Łukasz 'Icanraz Sarnacki - drums (session)
Jakub Lisicki - lyrics

Drums recorded at Dobra 12 Studio by Piotr Polak
Guitars, bass and vocals recorded at Impressive-Art Studio by Przemysław Nowak
Mixed and mastered at Impressive-Art Studio by Przemysław Nowak

Cover artwork by Anna Sobczak
Layout by Piotr Szafraniec
Logo by Cristophe Szpajdel

The picture underneath the CD is a painting by Zdzisław Beksiński made in 1979.

Łukasz 'Icanraz' Sarnacki is endorsed by:
Mapex Drums, Istanbul Agop Cymbals, Agner Drumsticks, Fat Cables, Roland Electronics, Czarcie Kopyto & Bull Cases

license

all rights reserved

tags

about

Voidfire Bialystok, Poland

Melodic Black Metal from Białystok, Poland.

contact / help

Contact Voidfire

Streaming and
Download help

Shipping and returns

Redeem code

Report this album or account

If you like Voidfire, you may also like: